sobota, 24 maja 2014

Brak weny, nieobecności i... opowiadanie?

Witajcie :3
Tak, nie było mnie i w sumie nawet nie miałam zamiaru wracać. Szkoła trochę daje mi w tyłek, nie mam czasu, weny, a w dodatku ostatnio jeszcze... jestem chora :/ Przedwczoraj 39 gorączki i weź tu człowieku żyj. Dlatego uwaga : 
BLOG NIE ZOSTAJE ZAWIESZONY!
Będę miała przerwę do 27 czerwca, chociaż może pojawić się jedna notka.

Wena w żadnym razie mi się nie skończyła, po prostu potrzebuję odpoczynku. A wraz z początkiem wakacji wracam wraz z masą pomysłów i zamierzam PODBIĆ INTERNETY! O to co na pewno pojawi się po przerwie :
-nowy design bloga
-letni soundtrack
-mniej depresyjne powitania :P
-wakacyjne opowiadania
-masa zdjęć!
-rysowanie LPSów!
-tutoriale 
-oczywiście rozdam wtedy nagrody konkursowe
-fotostory
-ocenki/nowe lpsy
-oraz niespodzianka!
I wieele, wiele innych.


A na zachętę, chociaż nie wiem czy będzie to zachęta, publikuję prolog letniego opowiadania. Spokojnie, rozdziały będę bardziej... normalne.

Prawdziwa historia Minty 
Prolog 


Biel.
Tylko ten kolor widniał na obrazie ludzkości. 

Białe było wszystko, każdy milimetr otaczający zmarzniętą ziemię. Strzeliste topole, brzozy, świerki , niegdyś tworzyły wokół szlaku zielony tunel, jakby zapraszając przejezdnych do zatrzymania się w mieście. Trudno było sobie wyobrazić ten krajobraz dla kogoś, kto był tu zaledwie raz, może dwa. Teraz drzewa uginały się pod naciskiem nieustającego ciężaru, zlepionych grudów śniegu obciążających ich cienkie pnie. Wychylały się coraz bardziej na niewidoczną już drogę, jakby rozpaczliwie chcąc dotknąć wreszcie zesztywniałymi gałązkami podłoża i paść, ukrócić męki.
Nawet niebo stało się bielą. Lecz nie od chmur, płatków śniegu czy wiatru. Było białe od zmarzniętych dusz uciekających do nieba w poszukiwaniu nowego życia, z dala od bólu i zła. Było białe od Aniołów, którzy delikatnie, z najwyższą czułością nieśli dusze cierpiących do raju. Pozornie nieruchome niebo było zamieszaniem, gonitwą zmarłych. Dla każdego, kto miały ochotę podnieść w tej chwili głowę, niebo byłoby zwykłym, nudnym jak zawsze sklepieniem otaczającym Ziemię. Wystarczyłoby tylko na chwilę potrzymać głowę w górze, zaprzestać codziennych prac, a z nieba uformowałoby się Niebo.

Czerń.                                                                                               
Na obrazie pojawił się nowy kolor.

Przez plątaninę różnych odcieni bieli przebiły się trzy ciemne postacie. Była to wychudzona, młoda choć zgarbiona kobieta, wysoki mężczyzna i małe dziecko– dziewczynka śpiąca z przymkniętymi oczkami na silnych ramionach ojca. Ich twarze stały się tylko siną plamą, z zarysowanymi ciemnymi oczami i zaciśniętymi w wyrazie determinacji ustami.  Włosy pokryła tak gruba warstwa śniegu, że nie można było już rozpoznać ich prawdziwego koloru. Stały się więc białe – jak cały otaczający krajobraz.
Brnęli przez niekończące się, zdradliwe zaspy, chwiejąc się przy każdym kolejnym kroku. Walczyli o utrzymanie równowagi, głodując piąty dzień. Ostatni posiłek oddali córce, małemu, niewinnemu cudowi która na ramionach taty wyglądała niczym anioł spokoju ponad cierpieniem rodziców. Obydwoje pragnęli jej dobra najbardziej na świecie, choćby miało ich to kosztować życie. Dlatego szli, czując na poszarpanych ubraniach oddechy lodowatego wiatru, ruszając skostniałymi stawami, walcząc o każdy kolejny oddech. Nie mogli się poddać, granica była tak blisko. Musieli tylko ją przekroczyć.
Granica. Ciepło. Ratunek. –  te trzy słowa były jedyną motywacją, sensem dla którego szli.
A wtedy zobaczyli granicę. Mała,  budka stojąca między dwoma zasypanymi drzewami, cienki szlaban otwarty dla przejezdnych. Dwa przedmioty, które wywołały więcej emocji w cierpiących rodzicach niż możecie sobie wyobrazić. Sine policzki nabrały lekkich kolorów, na usta wpłynął uśmiech. Przyspieszyli kroku, mimo że każdy krok sprawiał niesamowity ból. Jeszcze tylko dwadzieścia kroków, piętnaście, dziesięć…

Czerwień.
Wielka szkarłatna plama pokryła obraz.

Dwa dorosłe ciała upadły w ciszy na świeży śnieg. Żaden dźwięk nie świadczył o tym, że stało się coś złego. Mówiły o tym jednak cztery pary zastygłych w wyrazie nadziei oczu i jedna mała dziewczynka  nadal leżąca w objęciach ojca. Poczuła coś, co kazało jej się obudzić. Może to były dusze jej rodziców?
Otworzyła oczy i zamrugała kilka razy dla wyostrzenia obrazu. Mimo tego nadal widziała tylko biel. Po chwili, z wahaniem, czując coś złego odwróciła głowę. I zobaczyła najgorszy obraz w swoim życiu. Widziała ciało swojego ukochanego ojca, ze szkarłatną plamą, która wykwitła na jego piersi. Taty, który ze śmiechem brał ją na ramiona gdy skaleczyła się w kolano, który zawsze kupował jej lizaki po wizycie u dentysty. Taty, który był dla niej całym dzieciństwem, jej jedynym przyjacielem.
Pociągnęła go desperacko kilka razy za ramię, lecz nie poruszył się. Krzyczała, choć może tylko jej się wydawało. Obraz zamazywał jej się coraz bardzie, zamiast tego jak w projekcji widziała całe swoje życie. Wirowało jej w głowie, lecz ostatkiem sił przeczołgała się do drugiego ciała. Każdy zmysł jej młodziutkiego ciała mówił, że wie kogo zobaczy. Ona jednak nie dopuszczała do siebie tej myśli.
Jej mama leżała na plecach, krucha jak zawsze, skulona, jakby dalej chroniła się przed nieistniejącym już dla niej niebezpieczeństwem. Wszystkie zmarszczki świadczące o jej zmęczeniu, ślady lat zmartwień na jej twarzy, smutek w oczach. Wszystko to zniknęło, zastąpione przez spokój, jakby mama wreszcie znalazła upragniony spokój.
Minty upadła na kolana w ciszy. Nie płakała, choć tak bardzo chciała uronić choć jedną łzę.  Chciała krzyczeć, lecz z jej gardła nie wydał się nawet najmniejszy dźwięk. Cisza wyrażała więcej emocji, niż tysiące bezsensownych słów. Była błaganiem, cierpieniem, wściekłością, niedowierzaniem. Była bielą, czernią i czerwienią. 

19 komentarzy:

  1. Widze,że nie tylko ja mam przerwę :-)
    Ani mi sobie nie myśl o zamknięciu bloga,bo.....
    zwarjuje,uwielbiam twój styl pisania.
    Jednym słowem jesteś super :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuu, fajne opowiadanko. Czekam na 27 czerwca!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko jedno słówko: ŁAŁ
    I mi wszyscy w szkole mówią, że ja mam talent! Powinni przeczytać twoje opka. Wtedy by im szczęki opadły aż do podłogi i nie mogliby ich pozbierać!

    Koksu
    PS Ciebie też zamęczają sprawdzianami w szkole?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno: jaki śliczny, przepiękny wystrój bloga!!!! Nie zmieniaj go już aż do zimy!!! :-D


      Koksu

      Usuń
    2. Też tak sądze,piękny wystrój bloga,ale bardzo jestem ciekawa jak będzie wyglądał jesienny wygląd! :-)

      Usuń
  4. To opowiadanie jest niesamowite *-* Mam nadzieję , że wydasz kiedyś książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, masz ogromny talent.. Mam nadzieję, że kiedyś w księgarni zobaczę Twoją książkę. Jak nie zobaczę, to zginiesz xD
    ja:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny wystrój bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To czekam na 27 czerwca.

    Co do opowiadania... No kurczę, strasznie bym chciała się do czegoś przyczepić, ale nie mogę! To oczywiście komplement, jakby co. Naprawdę jest świetne i nie wiem, jak wytrzymam czekanie na kolejną część.
    Jak kiedyś wydasz książkę, napisz do mnie.

    Wygląd bloga super, bardzo wakacyjny, aczkolwiek chciałabym zapytać, co to to po bokach? Z czymś mi się kojarzy, ale nie wiem, z czym.

    Chamska reklama czasem działa/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, pięknie piszesz!
    Zgadzam się z Carly LPS, świetny wystrój :)
    jbc mój blog zmienił nazwę. Zawsze mam ochotę na zmiany, oj, taka już jestem xp

    niezwykla-przyjaźń-lps.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Tu$$kuś, jeśli mnie jeszcze pamiętasz... Przepraszam!
    Rev

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Jeśli 27 napiszesz notkę, to dzień po moich urodzinach ;3.

      Usuń
    2. Sto lat :-)

      Usuń