O ja nie mogę oO Jeszcze tylko niecały miesiąc i wolność!! Mając chwilę wolną, ostatnio skończyłam następny rozdział "Uciec od rzeczywistości", a także zajmuję się nowym domkiem dla petków ;) Poza tymi codziennymi sprawami, dowiedziałam się, że Yuka to męskie imię xd
---------
Marika : Wiem, że znalezienie jest praktycznie niemożliwe, ale dlatego Wam to piszę. Może coś wskóracie :) Dzięki, za nagłówek, niemało się nad nim męczyłam :)
Ania777 : Danke :P
KasiaYellow : Transwestyci opanowali nasz świat ( podobnie jak G3). Okej, już piszę ile max mogę wydać
---------
Odpowiadając na komentarz, moje zasoby ( jak to brzmi) sięgają max. 30 zł ;O Ew. 35, ale to już jakby był naprawdę niepospolity. Omg, brakuje mi dzisiaj słów. Idę poszukać słownika.
*10 minut później*
Wracam z wiedzą sięgającą nauczycielki polskiego. Klękajcie narody, buahaha. Sorry, oglądam właśnie mecz Mołdawia - Polska i trochę na mnie działa ta atmosfera ( jest 90 minuta 1:1).
Przedstawiam Wam drugi rozdział "Uciec od Rzeczywistości"
Merisa biegła ile sił w łapach. Nie rozumiała dlaczego każdy
znęcał się nad Lisette.
- „ Przecież nie każdy musi być taki sam – myślała – czemu
wszyscy się na nią uwzięli”.
Było dopiero południe, promienie słońca raziły ją w oczy gdy
biegła w stronę lasu, gdyż tam, jak sądziła, mogła uciec Lisette. Nie był to
jednak zwykły las. Panowała w nim uspakajająca, niemal magiczna atmosfera.
Porastały go wielkie, rozłożyste dęby, dostojne klony i smukłe świerki. Wiatr
brzmiał w konarach drzew, liście szumiały wesoło, a potok żwawo płynął w dal.
Wszystko to brzmiało jak cudownie słodka pieśń, która dodawała temu miejscu
uroku.
Merisa zaczęła nawoływać dziewczynę, lecz odpowiedziało jej
tylko echo powtarzając urywki jej słów. Biegnąc dotarła na małą polankę, przy
której płynęła rwąca rzeczka. Tam znalazła Lisette, która nie płakała, lecz patrzyła
nieobecnym wzrokiem w dal. Zdumiona Meri podeszła do niej i usiadła obok.
- Wiesz… – zaczęła.
- Jeśli jesteś następną osobą, która chce mi dokuczać, to
możesz już sobie iść – przerwała jej cicho, lecz stanowczo Lisette.
- Nie, nie. – zaprzeczyła szybko – chciałam z Tobą
porozmawiać. – jednak kotka nie odpowiedziała. Siedziała dalej w milczeniu
wpatrując się w odległy krajobraz. Dopiero po nieznośnie długiej chwili, która
ciągnęła się gadatliwej pannie Abberline w nieskończoność, zaczęła mówić.
- Byliśmy cudowną rodziną. Rodzice bardzo się kochali, byli
najcudowniejszymi osobami w moim życiu. Mama zawsze się uśmiechała, służyła
radą i pomocą, a tata potrafił mnie rozśmieszyć i wszystko wiedział. I wtedy,
ja byłam sama a rodzice wyszli do kina, przyszedł on… - po jej policzkach
spłynęły łzy – powiedział, że rodziców nie ma. Że nie żyją, zostali
zamordowani, a ja, idę do sierocińca .- z jej piersi wydarł się przeraźliwy
szloch, płacząc nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. – zabrali mnie i
wyrzucili na parking przytułku. Nikt nie powiedział dlaczego, dlaczego to się
stało. Nie byłam tam długo, zabrała mnie jakaś rodzina. Mają jedną
rozpieszczoną córeczkę, którą muszę zabawiać. Tylko, że oni mnie nie traktują
jak swoje dziecko. Uważają mnie za sprzątaczkę, jestem dla nich nikim.-
zakończyła spuszczając głowę, a po jej policzkach dalej toczyły się łzy.
Merisa dotąd nigdy nie spotkała się z takim przypadkiem.
Miała kochających rodziców, wspaniałych przyjaciół i nie myślała, że ktokolwiek
może żyć inaczej. Zakłopotana nie mogła wydusić ani słowa. Dziwnie się czuła
mając przed sobą kogoś, kto na pewno przeżył więcej niż ona sama – mimo, że są
w podobnym wieku. Wiedziała, że puste pocieszanie na nic się nie zda, w obliczu
prawdziwej tragedii takie słowa się nie liczą.
- Może… - zawahała się – zostaniemy przyjaciółkami? –
zapytała po dłuższej przerwie. Nie była całkiem pewna czy znajomość z taką
osobą nie zepsuje jej dobrej reputacji w szkole.
- Naprawdę? – Lisette podniosła głowę i spojrzała na nią
pełnymi nadziei błękitnymi oczami. Jej twarz, lśniącą w promieniach słońca,
rozjaśnił uśmiech. Nigdy nie miała przyjaciółki, ani nawet koleżanki.
W tym momencie Merisa poczuła się, jakby wkroczyła na
głęboką wodę. Dla niej propozycja przyjaźni była czymś zwykłym, otaczała się
wieloma przyjaciółmi, którzy nie byli aż tak ważni. Lecz gdy zobaczyła jaką
radość sprawiła dziewczynie swoim pytaniem, wiedziała, że nie może się z tego
wycofać. Była rozdarta. Poświęcić całą swoją sławę, przyjaciół i chłopaka, dla
wyśmiewanej i poniżanej Lisette, czy sprawić jej ogromną przykrość. Nie mogła
przełamać tej bariery, która stała jej na drodze do przyjaźni z Lis. Zawsze
jako dziecko pragnęła być w centrum uwagi, gdy jej się to udało…
Myślała chyba dość długo, ponieważ na twarzy siedzącej obok
zniknęła cała radość i pojawiło się zaniepokojenie. Merisa szybko ocknęła się i
nie dokańczając swoich rozważań wykrzyknęła.
- Ależ oczywiście, że chcę być Twoją przyjaciółką! Będziemy
razem chodzić na przerwach i nikt nie będzie się z ciebie śmiał – gdy to
powiedziała natychmiast pożałowała swoich słów. Nie wyobrażała sobie siedzieć
na przerwie, gdy wszyscy wokół będą obgadywali ją, za to, że rozmawia z
najgorszą ofiarą. Wszystkie obawy
zniknęły jednak, gdy na twarzy nowej przyjaciółki rozkwitł uśmiech, a wszystkie
łzy wyschnęły. Prawie nie dało się poznać, że to ta sama dziewczyna, która
chwilę temu płakała i była poniżana.
Dziewczynki posiedziały jeszcze chwilę na polance, lecz gdy
ostatnie promienie słońca schowały się za górami ruszyły do swoich domów.
Merisa postanowiła dodać przyjaciółce otuchy i odprowadzić ją do domu.
- Odtąd muszę wrócić sama – powiedziała Lisette smutnym
wzrokiem patrząc się na ulicę, przy której mieszkała. Pożegnała więc się
szybko, i pobiegła dalej.
Merisa zaś schowała się za
drzewem i obserwowała. Gdy Lisette zatrzymała się, z jednego z domów wyszła
gospodyni i popchnęła kotkę do drzwi. Później słychać było tylko krzyk i płacz.
I jak myślicie? Mi się nawet podoba, jestem z siebie zadowolona. Wyszedł dość długi :D Jak myślicie, co zrobi Merisa w szkole? Czy naprawdę zostanie przyjaciółką Lisette?
NIEEE!!!! POLSKA ZREMISOWAŁA! Pfff
To tak na marginesie :P O tym, dowiecie się w następnym rozdziale.
Pa :P
Według mnie wymyśliłaś świetną historię! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, czy Merisa zaprzyjaźni się z Lisette i w ogóle ♥ Najbardziej mi się podobają chyba opisy - osób, otoczenia itp. Można sobie wszystko wyobrazić :) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńMi tez podobaja sie opisy *-*
OdpowiedzUsuńKolejna tragiczna historia,az mi sie moja Analise przypomina xD Oczywiscie,ze sie zaprzyjaznia,w koncu Merisa nie jest ostatnia menda xD Ale i tak bede czytac dalsze czesci,bo fajnie piszesz :3
PS. Tylko nie KasiaYellow,blagam. Kate.
super *_*
OdpowiedzUsuńdodawaj też może jakieś zdjęcia ;))
zapraszam do siebie : lumpexy.blogspot.com
Hejka . Fajna notka :) . I wgl blog .
OdpowiedzUsuńZapraszam cię do mnie : http://jaimy-world-lps.blogspot.com/
bardzo fajne
OdpowiedzUsuńelo hejo super blog
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie. Masz talent.
OdpowiedzUsuńOctavia:)
OdpowiedzUsuń